Posty

Klasyk czy szrot?

Pomimo poprawy rynku pracy i polskich płac,  przeciętni Kowalscy nadal przemieszczają się po drogach starymi, niskobudżetowymi samochodami.  Nie sądzę by był to powód do wstydu, ja osobiście wolę tego rodzaju motoryzację.  Często jest to nawet bardzo dobra baza do projektu, który powalić może na kolana. Czym "auto dla ludu" - co w wolnym rozumieniu nie musi oznaczać jedynie VW - mało ekskluzywne, spełniające największe potrzeby i udogodnienia - przewyższa dzisiejszą technologię? DUSZĄ Ogromnymi pokładami energii i chęci. Tak, te auta chcą jeździć. Stworzone by sunąć do przodu.  W niezwykle ludzki sposób pokazują co się nie podoba i co je boli.  Wystarczy wsłuchać się w śpiew silnika, podane jak na tacy. Niestety wszystko umiera powoli, zabijane przez nas samych, nasze umysły i wygórowane potrzeby. Dlaczego samochody wypełnione po brzegi koniami, energią i historią kończą swoje życie na złomowiskach? Bo wolimy nowe, naszprycowane nowinkami, ga

Jestem żoną kierowcy zawodowego

Tak, jestem żoną kierowcy zawodowego. Nie wyobrażam sobie innego zawodu dla niego.  Kiedy czegoś naprawdę chcesz nic nie stanie Ci na przeszkodzie. Widzę też, jak ciężki to zawód, ile wymaga poświęceń, wyrzeczeń i stabilności psychicznej.  Widzę też, jak źle traktujemy siebie nawzajem. Dlaczego? Dlaczego jest tyle nieprzyjemności na drodze, po co robimy sobie na złość i uprzykrzamy życie? Dlaczego takiej sprawy jak prowadzenie samochodu, nie traktujemy z powagą i szacunkiem? I każdego ranka ktoś komuś psuje dzień, humor, odbiera pozytywną energię? Czy to jest komuś naprawdę potrzebne? Na co dzień kieruję osobówką, ale też przejechałam niemało kilometrów w kabinie olbrzyma. I wiesz co? Otwiera to głowę i postrzeganie świata. Uczy pokory i szacunku nie tylko do siebie nawzajem, ale również do techniki. Każdy powinien mieć możliwość, albo nawet obowiązek tego zasmakować chociaż raz. Codziennie zasiadasz za sterami maszyny do zabijania.   Nawet jeśli ma słaby silnik czy s

Początek wszystkiego

Samochody były mi bliskie od zawsze.  Tata był w oczach małej dziewczynki mistrzem motoryzacji. Taka wiedza, błysk w oczach. Znałam i rozpoznawałam wszystkie marki. Nasza Honda była dla mnie tak samo ważna, jak każdy członek rodziny. Ona była członkiem rodziny. Kiedy poznałam swojego męża, wydawał się niczym nie wyróżniający z tłumu. Miał to coś, ale nic nie wskazywało na to, że auta w moim życiu wejdą na jeszcze wyższy szczebel mojej własnej drabiny wartości. Z czasem pokazywał coraz więcej swojego prawdziwego ja. Pokazywał ile potrafi zdziałać sam i jakie efekty to przynosi. Jaką sprawia mu to radość i ulgę, że swojego ukochanego wozu nie musi oddawać w obce ręce. A ile w tym wszystkim mnie? Na starcie zero. Po prostu miałam super faceta.  Dzisiaj tkwimy w tym razem. Idealny sposób na spędzanie czasu wspólnie. Takie same postrzega nie spraw.  Dzisiaj jestem mamą gromadki czterokołowców, a przede wszystkim swojej drugiej własnej Hondy.  Dzisiaj otwieram